poniedziałek, 21 stycznia 2013

Weganie żyją powietrzem

Wstępniak, czyli dlaczego nie mam sztucznych cycków i po co ten blog

Byłam w niedzielę na szkoleniu. Jeśli pracujecie, to pewnie dobrze wiecie o co chodzi. Jedno z tych standardowych szkoleń z UE, na których można się za darmo najeść, napić kawy, ciastek, a na koniec dostać jakiś wylansowany papierek, który cieszy się międzynarodowym uznaniem, ale o którym nikt z moich znajomych nie słyszał. Niestety ramek nie dają. Na tych szkoleniach ludzie zwykle myślą, że nauczą się rzeczy, które zmienią potem ich życie. Dlatego spóźniłam się 1 dzień i 2 godziny. Wejście Telimeny.



Wchodzę więc, oczywiście wzrok wszystkich przenosi się z prowadzącej -  na mnie. Natychmiastowo. Jakiś młody śniady (nawet przystojny) brunet świdruje mnie spojrzeniem. Napewno znacie ten wzrok - iskrzy jak od lontu dopiero co odpalonej petardy. Trudno nie zauważyć. Tak jakby nagle wniesiono na salę deser!!! No i oczywiście musiałam się przedstawiać.  Na szkoleniach nikt się wcześniej nie zna. Uważam, że ta cała integracja to głupota i strata czasu. Ma jednak ten plus, że dzięki niej można tych ludzi jakoś wytrzymać. To może niech każdy z grupy zada L. pytanie. - No to dobrze. To zadamy. No to zadali. Nie jedno. A ten brunet to już zupełnie - nawet nie dwa. Zaczęło się.

Dygresja.

Znacie ten dowcip, że prawdziwy mężczyzna musi zrobić w życiu trzy rzeczy: zbudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo? A wiecie też, że dodatkowo każdy Niemiec musi też zabić jednego Żyda i jedną wiewiórkę?

- Ale dlaczego wiewiórkę?

A dlaczego Żyda??!!

Oczywiście nic nie mam do Niemców. Chyba nawet ich lubię. Ale nie o tym... pytanie czym się zajmujesz w wolnym czasie (pracuję, studiuję.. bla bla 3 minuty gadania..... mhmm... no i lubię gotować  ...bo jestem weganką). A DLACZEGO JESTEŚ WEGANKĄ?
[A dlaczego nie co studiuję?! ]

Tym szkoleniem to chyba nie byli tak zainteresowani.
A jak długo? a czym Ty w ogóle żyjesz? Powietrzem? Co ty właściwie jesz? .. Napewno sałatę. A dlaczego? Ja bym tak nie mógł

A wiesz co to jest freeganizm? Jesteś też freeganką?

Pożałowałam, że nie zajmuję się życiem seksualnym wiewiórek albo, że nie jestem księgową. Wierzcie mi, księgowych nikt nie pyta, czym się zajmują, bo trudno sobie wyobrazić przecietnemu człowiekowi, że można pracować jako księgowy/a.

Chciałam powiedzieć, że nie jestem kosmitką i nie mam silikonowych cycków. Bałam się jednak, że pomyślą sobie coś innego niż to co chcę powiedzieć, czyli że NIE jestem kosmitką i NIE mam silikonowych cycków.
...naprawdę ja tak po prostu jem. To nic takiego.

No przecież żyję, ruszam rękami, nie mam anoreksji, nie wypadają mi włosy i zęby, nie mam raka, ani usuniętej macicy, nawet nie mam HIVa, ani nie spałam z Borysem Szycem,  możecie podejść i dotknąć jeśli chcecie. Tylko bez macania!


...Ale dobrze wyglądasz.

Tego nie powiedział ten brunet, ale inny jakiś taki... i też wolałam nie patrzeć mu w oczy... bo może pomyli mu się weganizm z onanizmem, albo jakimś free peace and love. Wolę tego nie wiedzieć?

Dziękuję. Uf. W końcu dali mi spokój.

Miałyście kiedyś taką sytuację? Kiedyś myślałam, żeby najlepiej nic nie mówić o tym jak jem. Ale potem przychodzi obiad. I znów się zaczyna. Kucharka/kelner czy inny dostarczyciel żywności krzyczy na cały głos

"DLA KOGO POSIŁEK WEGAŃSKI?!".

 I wtedy już przyłażą pojedyńczo. Tak jakby przejechał mnie samochód i zawrócił i znów przejechał, a spod zwłok wyłaziło jakieś jelito, albo jakby spadła mi na głowę cegła i a mózg ściekał poboczem powolnym strumyczkiem. I TO KONIECZNIE trzebaby to zobaczyć. Kto, Czemu, Co, Dlaczego. I tak po pięć razy. Każdemu z osobna. A im dłużej mówisz, tym więcej osób przychodzi i się pyta jeszcze raz. O to samo. A czemu ten mózg leży po lewo, a nie po prawo. Tak jakbym miała silikon w cyckach i każdy chciałby zobaczyć, czy wyglądą one sztucznie czy nie. To już wolę raz powiedziec wszystkim i mieć z głowy.

Myślałam, żeby jeszcze mówić, że jestem wegetarianką i mam alergię na mleko i ser (i masło i śmietanę, i jajka, i ryby). Ale tego to nawet ja nie ogarniam ;)                            

-----------

Oto powód :)! Mam ochotę pisać, bo jestem normalna, jestem zwykłą babką i też się zajmuję takimi zwykłymi babskimi sprawami jak na przykład:  KUPILAM KREM, CIEKAWE CZY BEDZIE DOBRY (lubie testowac kremy, no co), albo CZEMU TE WLOSY TAK WOLNO ROSNĄ, albo uwaga - to jest najlepsze - CO MAM NA SIEBIE WLOZYC?! (alternatywnie, NIE MAM BUTÓW!!!!!) ;-D. Nie śmiać się - to są poważne sprawy!


I o tym mam ochotę popisać bloga :-D! Mam nadzieję, że wam się spodoba. 

Napiszcie koniecznie czy znalazłyście się kiedyś w takiej sytuacji jak moja albo podobnej i o co chodziło. Cz też robiłyście coś zupełnie inaczej niż wszyscy?

A może jesteście uczulone na latex lub macie silikonowe piersi :)? To napiszcie koniecznie! :-)!


1 komentarz:

  1. Ależ się uśmiałam :D
    Mam podobnie, ale inaczej ;) Jak wiesz od paru ładnych lat jestem wegetarianką, która ostatnio mocno ogranicza nabiał, bo wedle wszelkich wskazówek i pogłosek mi szkodzi. Jajka jeszcze jem, miód także.
    Oprócz wolnego wyboru jakim było przejście na wegedietę, ponad 2 lata temu stanęłam przed przymusową koniecznością wykluczenia z diety glutenu oraz poważnego ograniczenia warzyw krzyżowych (lista długa, więc nie wymieniam), wspomnianego nabiału, soi oraz pyszności strączkowych, zwłaszcza grochu. Powinnam też koniecznie wykluczyć z diety arachidy, ale nie musiałam, bo ich nie cierpię od zawsze. Powód - niedoczynność tarczycy jako efekt choroby Hashimoto.
    Trochę uzbierało się tego, czego nie jem, więc kiedy mówię, że tak czy siak wkrótce będę weganką, to wszyscy patrzą z politowaniem i rozdrażnieniem, że pewnie teraz to już na pewno się wykończę ;)
    Tylko dlaczego odkąd wykluczyłam gluten i ograniczyłam wspomnianą resztę, wyniki moich badań diametralnie się poprawiły a ja tryskam energia, radością życia i optymizmem????

    Silikonu nie mam, cycki prawdziwe, 75G, urośnięte na trawie ;)

    OdpowiedzUsuń